6 cze 2016

Online dating? Oh man...

Tinder... Ciekawa sprawa, nawet bardzo. Aplikacja do poznawania nowych ludzi, sympatii.
Traktowałam ją jako żart, bo przecież namówiła mnie moja przyjaciółka. No weź, chociaż do poprawienia sobie tylko samooceny., mówiła. Ok! Założyłam.
Nowe środowisko, przerzucanie ludzi na lewo i prawo w zależności czy są dla mnie atrakcyjni. Trochę powierzchowne, prawda? Mimo swej powierzchowności, Tinder wiedzie prym jako jedna z najpopularniejszych (może nawet najpopularniejsza) aplikacji randkowych. Sprawa jest prosta: widzisz zdjęcie, podoba się - prawo, nie Twój typ - lewo. Szybko, nieskomplikowanie.




Po założeniu profilu zaczęłam przygodę z ocenianiem mężczyzn tylko na podstawie 3,4 zdjęć i krótkiego opisu, który ma zwabić potencjalną sympatię. W ciągu kilku godzin używania (TAK! KILKA GODZIN, BO W PIĄTKI SIĘ NUDZĘ) widziałam naprawdę dużo. Od ciekawych, przystojnych mężczyzn, do typowych Sebixów lub facetów starszych ode mnie o kilka lat mających w opisie szczere wyznanie o szukaniu żony. Obłęd!
Lepsza zabawa rozpoczęła się z pojawianiem się par (tzn. oboje daliśmy się na prawo). Super, podobamy się sobie, ale się nie znamy...jak tutaj zacząć rozmowę?! W tym tkwi najlepsza część! Tinder to przejażdżka po bujnej wyobraźni mężczyzn jeśli chodzi o teksty rozpoczynające znajomość. Od normalnego Hej, co słychać? do (to mój hit!) Nie wiem jak zacząć, więc przejdę do sedna. Wino, rozmowa czy sex? (TAK SEX PRZEZ X! wiochmeństwo)
Nie mogę powiedzieć, że każda moja dobrana para, z którą miałam przyjemność rozmawiać była katastrofą, absolutnie. Większość to byli młodzi, naprawdę mili mężczyźni zagajający o mojej ulubionej kapeli czy zdjęciu profilowym. Chodzi mi raczej o przedstawienie jak działają relację międzyludzkie w innym środowisku niż na żywo.
Przecież Tomek "Wino, rozmowa czy seks?" na żywo raczej nie podszedłby do mnie z takim tekstem, przynajmniej mam taką nadzieję. Tinder pozwala nam na pokazanie się z całkowicie innej strony. Nikt mnie nie zna, wrzucę moje najlepsze selfie i pobajeruję dziewczyny, które są tutaj albo żeby połechtać swoje ego, albo z czystej chęci zabawy.
Internetowe randkowanie może być jednocześnie fajną przygodą, podczas której możemy poznać kogoś interesującego, albo dziwnym przeżyciem. Oczywiście, możliwości jak wykorzystać online dating jest multum, ale w większości spotkamy się albo z zupełnym dziwactwem, trącącym dyskoteką, w której leci disco polo, albo z poznaniem ludzi, z którymi być może na żywo w życiu byśmy się nie poznali, a pasujemy do siebie.



Tak czy inaczej, moja przygoda z Tinderem skończyła się tak szybko jak się zaczęła.
Z czego się cieszę, bo poznałam naprawdę fajnego chłopaka. Ale jakby co to psssst! Poznaliśmy się w kawiarni. Tak old schoolowo, bo przecież nie na Tinderze.
Spotkaliśmy się i spotkamy się jeszcze nie raz. U mnie kończy się happy endem (Mam nadzieję!), czego życzę również innym użytkownikom tej appki.



Ps. Chyba wpadłam jak śliwka w kompot, cholera! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz