26 cze 2016

I finally found you, my missing puzzle piece..

I co? Zakochałam się. Po uszy. Całkowicie.
Każdemu życzę tego stanu, kiedy faktycznie nie można nic jeść, są motyle w brzuchu i myślisz tylko o tej jednej osobie. 
Zawsze myślałam, że to jakieś bujdy powtarzane przez pisarzy, poetów i artystów... Ale cholera jasna! Tak naprawdę jest! Nie mogę dalej w to uwierzyć.. 

Moje życie w ciągu trzech tygodni zmieniło się o 180 stopni. Poznałam kogoś mega fajnego, z kim czuję się cudownie, zakochałam się i co najważniejsze, umiem to wszystko pogodzić ze studiami. 
Tego najbardziej się bałam. Zamroczenia przez uczucia i zawalenia ważnych spraw, ale to chyba właśnie prawdziwa miłość, która układa się zgodnie z moim życiem. Jest bardzo wyrozumiała, kochająca i ciepła.

Już dawno się tak dobrze z nikim nie czułam.Czuję się tak lekko... dosłownie lekko. 
Znalazłam to, czego szukałam od dawna: bliskości, zrozumienia i zafascynowania sobą nawzajem.
Jest cudownie.

Jeszcze nigdy nie byłam szczęśliwsza


12 cze 2016

Still not asking for it!!!

Wiesz co mnie wkurwia? Ale tak bardzo, baaardzo wkurwia? To, że bycie kobietą na tym świecie jest cholernie trudne. Nie mówię tutaj o typowym narzekaniu Bo okres co miesiąc czy Muszę codziennie być ładna. Nie. Mówię tutaj o wiecznym poniżaniu nas ze strony rządu i niesprawiedliwych sądów. Problem nie odnosi się jedynie do Polski, ale również innych krajów na całym świecie.



Niedawno rozpętała się burza w kraju nad Wisłą, bo kilkunastu dorosłych (wręcz starych) facetów, bez żon, bez dzieci (no z tym bywa różnie, oh hipokryzjo Kościoła), stwierdziło, że dotychczasowe prawo dotyczące aborcji jest złe i sprzeczne z doktryną Kościoła. Na domiar złego, nasza kochana pani premier Beata 'BROCHA' Szydło, będąc kierowaną przez obłąkanego karła Jara 'ALE PO SMOLEŃSKU TO TY KURWO PŁACZ' Kaczyńskiego, nie stanęła w obronie kobiet. Nie pomogła nawet pani prezydentowa, żadna wysoko postawiona kobieta w naszym kraju...
Tutaj nie chodzi o nas wszystkie, ale o te, które przeżyły piekło i przeżywają je dalej.
Zero wsparcia, jedynie oskarżanie. Bo przecież sukienka była za krótka, sama się prosiła, jakby nie chodziła o tej porze sama to by nic się nie stało, albo argument, że każdy zasługuje na życie... kurwa jego mać

Aborcja jest zabiegiem medycznym, po prostu. Oczywiście, są ludzie, których moralność nie dopuszcza aborcji, rozumiem to. Ale czy wiara w Boga i morały powtarzane od lat powinny być narzucane każdemu? Czy nie powinniśmy czasem spojrzeć na nasze życie z perspektywy innej niż bycie dziećmi bożymi?
Najgorsze w tym wszystkim było to, że szum skupiał się wobec 3 warunków dopuszczających do wykonania zabiegu:

  • zagrożenia życia matki
  • zapłodnienia w wyniku gwałtu
  • płodu z poważnymi wadami rozwojowymi.
Jeśli przypatrzylibyśmy się każdemu z tych wytycznych z bliska, nasunie nam się jeden wniosek - tragedia życiowa. Jaki sens jest w daniu życia dziecku, którego nigdy nie zobaczymy i nawet nie dotkniemy? Noszenia dziecka swojego oprawcy przez 9 miesięcy pod sercem, które codziennie będzie nam przypominało o tym okropnym dniu? Urodzeniu dziecka, któremu lekarze nie dają więcej niż 3 miesięcy życia? Czy tak naprawdę w naszym życiu liczy się ślepa wiara w Boga, czy nasze życie? 
Nie życzę nikomu źle, ale ciekawi mnie postawa wszystkich obrońców życia w przypadku, kiedy staną na miejscu tych biednych, pokrzywdzonych kobiet.
Kobiet, które często nie otrzymują wsparcia od swojej rodziny, rządu i jeszcze częściej są oskarżane. 
Od objęcia rządów przez PIS w naszym kraju kobiety są traktowane jako chodzące inkubatory (500+ !!!) lub dodatek do mężczyzny. Wkurwia mnie to. Wkurwiają mnie inne kobiety, które mając prawo głosu nic z tym nie robią. 
Nikt nie apeluje o zmianę prawa dotyczącego kar za gwałty, o zmianę postrzegania ofiar i przyczyn gwałtów. Każda siedzi cicho, bo stołek jest ważniejszy, bo pan prezes się dowie itd. itd. 
Ani razu nie słyszałam, jak długo żyję, aby kobieta w rządzie wypowiedziała się w tej sprawie sama od siebie. Zauważyłam, że pielęgnowanie stereotypu "bo się o to prosił/a" ma się całkiem dobrze i rośnie w siłę. Nie rozumiem tego jak inna kobieta może śmiało powiedzieć, że przecież ofiara gwałtu w jakimś stopniu jest za niego odpowiedzialna. KURWA MAĆ
Przykładem sprawiedliwości w naszym kraju jest sprawa syna posła PSL, który za zbiorowy gwałt na 16-letniej dziewczynie otrzymał wyrok w zawieszeniu. Przecież to był taki poukładany chłopak, a ona na tej imprezie pewnie się do niego kleiła, dawała sygnały i teraz będzie wymyślać historie.. Krew się gotuje, kiedy słyszę takie głupoty. 
Nie rozumiem jak można winić ofiary za dokonane na nich przestępstwo. Żadne ubranie, nawet jego brak, albo zachowanie nie jest pozwoleniem na jakiekolwiek czynności wobec drugiej osoby. 
Umysłowa bieda, cebula i kurwa mać ignorancja. 
To co się dzieje teraz w USA również pokazuje stronniczość ludzi. Młody student Stanforda, pływak i dobrze wychowany młodzieniec zgwałcił nieprzytomną kobietę w zaułku za śmietnikami. Wyrok? Pół roku pozbawienia wolności, plus list ojca sprawcy, że to i tak za duża cena za 20 minut zabawy. Zabawy... 



Nie pozwólmy na to, żeby kler wchodził nam do sypialni i dyktował jak mamy żyć. Osobiście nie ufam ludziom, którzy mówią jedne, a robią drugie. Przecież antykoncepcja jest okropna, grzech i piekło, ale gwałty i molestowanie bezbronnych dzieci to nic takiego i najlepiej przestańmy w ogóle o tym wspominać. Wkurwia mnie to wszystko. Najbardziej jednak wkurwiające jest to, że ludzie nic z tym nie robią, jeszcze klepią innych po plecach. 
Tutaj nie chodzi o wiarę, moralność, tylko o sposób w jaki traktujemy innych. 
Nie akceptujesz aborcji? Dobrze, masz do tego prawo, ale pozwól innym żyć według swojej moralności, bo nikt nie każe tobie czy twojej dziewczynie dokonywać aborcji. 
Doszło do gwałtu? Zamknij się i wykaż kulturą, zamiast pierdolić na lewo i prawo o tym jak do tego doszło i kto jest czego winien. 

Ludziom brakuje mózgu, ja wiem, ale nie pozwólmy aby inni wiecznie wchodzili do naszych głów i mówili nam co jest dobre, a co złe. Kierujmy się wolnością i rozsądkiem, bo nigdy nie wiadomo co może się nam przydarzyć. Ale przede wszystkim, przestańmy być jebanymi ignorantami. 




6 cze 2016

Online dating? Oh man...

Tinder... Ciekawa sprawa, nawet bardzo. Aplikacja do poznawania nowych ludzi, sympatii.
Traktowałam ją jako żart, bo przecież namówiła mnie moja przyjaciółka. No weź, chociaż do poprawienia sobie tylko samooceny., mówiła. Ok! Założyłam.
Nowe środowisko, przerzucanie ludzi na lewo i prawo w zależności czy są dla mnie atrakcyjni. Trochę powierzchowne, prawda? Mimo swej powierzchowności, Tinder wiedzie prym jako jedna z najpopularniejszych (może nawet najpopularniejsza) aplikacji randkowych. Sprawa jest prosta: widzisz zdjęcie, podoba się - prawo, nie Twój typ - lewo. Szybko, nieskomplikowanie.




Po założeniu profilu zaczęłam przygodę z ocenianiem mężczyzn tylko na podstawie 3,4 zdjęć i krótkiego opisu, który ma zwabić potencjalną sympatię. W ciągu kilku godzin używania (TAK! KILKA GODZIN, BO W PIĄTKI SIĘ NUDZĘ) widziałam naprawdę dużo. Od ciekawych, przystojnych mężczyzn, do typowych Sebixów lub facetów starszych ode mnie o kilka lat mających w opisie szczere wyznanie o szukaniu żony. Obłęd!
Lepsza zabawa rozpoczęła się z pojawianiem się par (tzn. oboje daliśmy się na prawo). Super, podobamy się sobie, ale się nie znamy...jak tutaj zacząć rozmowę?! W tym tkwi najlepsza część! Tinder to przejażdżka po bujnej wyobraźni mężczyzn jeśli chodzi o teksty rozpoczynające znajomość. Od normalnego Hej, co słychać? do (to mój hit!) Nie wiem jak zacząć, więc przejdę do sedna. Wino, rozmowa czy sex? (TAK SEX PRZEZ X! wiochmeństwo)
Nie mogę powiedzieć, że każda moja dobrana para, z którą miałam przyjemność rozmawiać była katastrofą, absolutnie. Większość to byli młodzi, naprawdę mili mężczyźni zagajający o mojej ulubionej kapeli czy zdjęciu profilowym. Chodzi mi raczej o przedstawienie jak działają relację międzyludzkie w innym środowisku niż na żywo.
Przecież Tomek "Wino, rozmowa czy seks?" na żywo raczej nie podszedłby do mnie z takim tekstem, przynajmniej mam taką nadzieję. Tinder pozwala nam na pokazanie się z całkowicie innej strony. Nikt mnie nie zna, wrzucę moje najlepsze selfie i pobajeruję dziewczyny, które są tutaj albo żeby połechtać swoje ego, albo z czystej chęci zabawy.
Internetowe randkowanie może być jednocześnie fajną przygodą, podczas której możemy poznać kogoś interesującego, albo dziwnym przeżyciem. Oczywiście, możliwości jak wykorzystać online dating jest multum, ale w większości spotkamy się albo z zupełnym dziwactwem, trącącym dyskoteką, w której leci disco polo, albo z poznaniem ludzi, z którymi być może na żywo w życiu byśmy się nie poznali, a pasujemy do siebie.



Tak czy inaczej, moja przygoda z Tinderem skończyła się tak szybko jak się zaczęła.
Z czego się cieszę, bo poznałam naprawdę fajnego chłopaka. Ale jakby co to psssst! Poznaliśmy się w kawiarni. Tak old schoolowo, bo przecież nie na Tinderze.
Spotkaliśmy się i spotkamy się jeszcze nie raz. U mnie kończy się happy endem (Mam nadzieję!), czego życzę również innym użytkownikom tej appki.



Ps. Chyba wpadłam jak śliwka w kompot, cholera! ;)

28 maj 2016

I'm single and definitely not desperate!

Jestem samotną 20-letnią kobietą. To smutne.
Nie jestem głupia, brzydka też raczej nie jestem, bywam zabawna i urocza. 

Po ponad 2 i pół roku zerwałam z chłopakiem. Miał być moją miłością życia, być tym jednym. Nie wyszło, co prawda nie z naszej winy, a winy odległości jaka nas dzieliła. Chociaż od pewnego czasu ta odległość wydawała się jeszcze większa. Samotna byłam przez ten cały czas, bo chłopak był...ale ponad 1000km ode mnie. Nasz związek miał być inny, miał przetrwać i dać prztyczka w nos każdego, kto nie wierzył, że się uda. Nie udało się. Jest mi smutno z tego powodu, ale nie zawsze wszystko wychodzi. Spędziliśmy dużo cudownych chwil razem, do końca życia będę go miała w sercu. 

Znowu otworem stoi dla mnie życie towarzyskie, pełne okazji do poznania potencjalnego chłopaka. 
To dziwna sytuacja, bo jednocześnie jest ciekawie. Można poznać fajnych ludzi, ale z drugiej strony staję się swego rodzaju kawałem mięsa, które być może ktoś polubi i stwierdzi, że miarę możliwości możemy stworzyć fajny duet na kolacji. 

Z jednej strony, bardzo ale to bardzo chciałabym kogoś poznać, zaprzyjaźnić się i koniec końców się zakochać. To naprawdę cudowne mieć kogoś do przytulania i spędzania czasu wspólnie. 
Jednak z drugiej strony, chyba chcę pobyć sama. To coś, czego nie umiał zrozumieć mój były chłopak. Jak to chcesz zerwać, bo czujesz się samotna, ale chcesz być sama? Tak to. Nie wszystko jest proste do zrozumienia na tym świecie. Ludzie są skomplikowanymi istotami i czasem potrzeba czasu i dogłębnej analizy siebie i drugiej osoby, żeby coś zrozumieć. 
Chcę być sama, chcę nie mieć zobowiązań wobec nikogo, bo za długo martwiłam się o drugą osobę czasem bardziej niż o samą siebie. Czy to objaw samolubności? Raczej nie, a jeżeli już, to czy coś w tym złego? Fajnie jest być samym, spędzać czas poznając siebie i czując się dobrze z samym sobą. 
To nie deklaracja, że skoro chcę być sama teraz, to chcę aby tak pozostało do końca życia. Po prostu, przez pewien czas po tak długim związku, chyba zdrowym będzie pozostać trochę odosobnionym od miłostek, flirtów i tych całych motyli w brzuchu. Przyjdzie na to czas. Samotna jestem z wyboru, bo mogłabym kogoś mieć, ale to chyba byłoby działanie pochopne, zarówno dla mnie jak i tej drugiej osoby. 

Jeśli przyjdzie czas na motyle w brzuchu, to będzie to spontaniczne. Nie chcę robić rzeczy przeciw sobie. Nie chcę szukać na siłę chłopaka, bo mam 20 lat i koleżanki mają już kogoś, a ja wiecznie jestem sama i siedzę w piątkowe wieczory w domu i to czyni mnie żałosną i zdesperowaną. 
Wydaje mi się, że lepiej jest żyć z dnia na dzień i doświadczać co przynosi jutro, bez zapowiedzi. Jestem osobą raczej przyjazną, więc kiedyś ktoś powinien być zauroczony mną na tyle, że będzie chciał być w tym stanie do końca naszego życia. Ale póki co, jestem sama i nie przeszkadza mi to. 
Nie mówię nie, ale też nie mówię tak. 



Czy to faktycznie smutne, że w wieku 20 lat jestem sama? Smutne jedynie w tym wszystkim jest to, że mam 20 lat, a tak naprawdę jestem dzieckiem. To jest smutne.
JAKIM CUDEM MAM DOROSŁOWAĆ SKORO NIE UMIEM !?!?!?!? 



polecam : artykuł na xojane.com


PS. CZY KTOŚ JESZCZE OPRÓCZ MNIE UWAŻA, ŻE KAPIBARY TO EKSTRA ZWIERZĄTKA?!!?!?