24 cze 2015

Do you want to feel good in your body? YES, PLEASE!

 Każda kobieta ma część ciała, której nienawidzi. Żyjemy w czasach w których od dziecka wmawia się małym dziewczynkom, że mają się wstydzić swoich ciał, gdzie kobieta ma być szczupła, piękna, ma mieć idealną cerę i włosy, a każdy mankament swojego ciała ma natychmiastowo usunąć, pozbyć się go. Presja mediów, tego całego zgiełku zdrowego odżywiania i stylu życia wpędza wiele kobiet w obsesję. Czy jedząc to przytyję? Mam taki okropny brzuch! Dlaczego nie mogę być jak ona?! 

Takich pytań pojawia się wiele, co jest tragiczne w skutkach jeśli chodzi o samoocenę. 
Ideał kobiecego ciała zmieniał się wraz z epokami. Jesteśmy w roku 2015, erze przesadnej chudości, jednocześnie gloryfikowaniu kobiecych kształtów. Albo mi się wydaje albo to ze sobą nie idzie w parze?

Magazyny z jednej strony pokazują jak pięknie jest odchudzać się aby zmieścić się w rozmiar 34, z drugiej strony każą czytelniczkom kochać swoje ciała bez względu na rozmiar noszonych ubrań. 
Jak się w tym wszystkim nie pogubić będąc kobietą?
W tym tkwi największy problem. 


Nie jestem gruba, będąc dzieckiem byłam pulchna (określam to mianem okresu jedzenia ludzi), mimo to, nie lubię mojego ciała tak bardzo jakbym chciała. Dlaczego? Bo ciągle widzę coś co mnie irytuje, to mój brzuch, to uda, to miliard innych rzeczy. 
Rok temu przeszłam swoją 'metamorfozę' - nazwijmy to po chodakowskiemu. Schudłam w ciągu 6 miesięcy prawie 10 kg, ćwiczyłam, więc moje ciało nabrało sprężystości. To pomogło mi w osiągnięciu spełnienia wewnętrznego, wyzbyłam się nienawiści do mojego ciała. Niecałkowicie ale jednak. 
Nigdy nie przejmowałam się tym co widzę w telewizji, internetach i jak zajebiście wyglądają te chude modelki na spotach reklamowych H&M. Raczej miałam wywalone na to, niech sobie będą chude. Ale w końcu doszłam do momentu w moim życiu gdzie poczułam sie fatalnie, Dosłownie fatalnie. Zajrzałam na stronę Chodakowskiej, spięłam poślady (DOSŁOWNIE I W PRZENOŚNI) i schudłam. Miewałam chwile załamania, ale wytrwałam do końca. Nie jest idealnie, ale jest w porządku, mam parę niedociągnięć, które zamierzam poprawić w najbliższym czasie, ale póki co jest ok. Daje sobie mocne 2/10! 


Jestem przeogromnym fanem kobiecego ciała, uwielbiam patrzeć na kobiety. Kocham każde damskie ciało, jeżeli widzę, że właścicielka czuje się w nim seksownie. O to właśnie chodzi! Nie rozmiar jest wyznacznikiem, a samopoczucie. Jeśli kobieta chce nosić numer 48 bo czuje sie z tym dobrze - śmiało! Ale nie lubię kobiecego ciała gdy widzę, że na twarzy maluje się hasło - ZJADŁAM POWIETRZE, ALE SIE KURWA NAJADŁAM. ZMIESZCZĘ SIĘ W 34! 
Ja doszłam do momentu kiedy stwierdziłam patrząc w lustro, że ej, stara, nie ma źle, wyglądasz dobrze, BRAŁABYM. I dopiero wtedy poczułam te spełnienie. 

Tego właśnie brakuje w mediach. Lepiej pokazać jak zrzucić pierdyliard kilogramów w dwa jebane dni, niż napisać motywujący artykuł, że nieważne jaki rozmiar nosisz to idź do sklepu, kup czarną sukienkę, umaluj się, ubierz szpilki i poczuj się piękną sobą - dla siebie, nie dla rozmiaru ubrań w sieciówkach, w których ubrania nie są wyznacznikiem piękna albo jeśli nie jesteś taka to idź i zrób coś co pozwoli ci na poznanie własnej osoby jako wyjątkowej i pięknej. 
Zamiast zamartwiać się, że och nie, nie wyglądam jak *modna gwiazda promowana przez media* 
:((((  lepiej spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie  Może i nie jestem nią, ma lepsze cycki, fakt, ale za to nie ma takich oczu jak ja, a na pewno nie jest mną, jedyną w swoim rodzaju istotą.


Właściwie, po co to piszę? Bo jeśli kiedykolwiek jakaś kobieta to przeczyta, to niech wyciągnie jeden wniosek - jesteś piękna mimo wszystko. Nikt nie jest idealny, bo ideały kurwa nie istnieją. TVN promujący Anję Rubik na ideał jest kurwa w błędzie, bo oczywiście znajdą się osoby dla których chudy wieszak z figurą więźnia obozu koncentracyjnego jest piękny, nie wykluczam tego, ale nie warto używać słów takich jak idealna, perfekcyjna.
ŻADNA ŻYWA KOBIETA NIE JEST PERFEKCYJNA, no nie ma jak być w zasadzie.
 Człowiek już taki jest, ma taką naturę, że będzie dążył do ideału albo będzie miał na to wyjebane. Obydwie drogi się kończą jednym punktem - ŚMIERCIĄ! 
Zamiast zamęczać się maratonem do bycia idealnym, lepiej znaleźć mocne strony i je pielęgnować. Pomijam oczywiście kwestie zdrowotne, bo to inny rozdział, ale jeśli mowa o zdrowiu duszy to wydaję mi się, że przedstawiłam moje zdanie. Najważniejsze czuć zgodę z samym sobą.
Tutaj czułam zgodę z samą sobą, bo kończyłam jeść loda. Dwie duże gałki karmelowe to była ta zgoda.
 Ilość kaloryczna, którą Anja Rubik zje przez cały rok. Modelki to mają szalone życie.
Dziękuję, dobranoc. 

1 komentarz: